Od czasu konkursów DesignForum, podczas których rysownicy projektowali współczesną Warszawę, Syrenę i Mikrusa minęło dobrych kilka lat. Trudno powiedzieć czy to one wywołały burzę wśród osób marzących o reaktywacji polskiej motoryzacji czy nie, ale cieszy fakt, że coś się dzieje w tym zakresie.
Najpierw ukazały się dwie niezależnie wykonywane repliki Syreny Sport. Zrobiły show, ale biegu historii nie zmienią. Pod tym względem ciekawsze wydają się próby stworzenia współczesnej Syreny i Warszawy. Oczywiście w czasach globalizacji, reinkarnacja lokalnych ikon, biznesowo jest słabo uzasadniona. Umiarkowanej opłacalności można doszukać się tylko w jednym przypadku - stworzenia pojazdu bardziej luksusowego, wyjątkowego, unikatowego, po części nawiązującego do historii, ale nowoczesnego pod względem technicznym.
Krótko mówiąc auta niszowego, za sprawą którego potencjalny nabywca w szlachetny sposób zechce się wyróżniać, nie doszukując się porównań z samochodami renomowanych marek, ani też nie będzie analizował zakupu kierując się proporcją ceny do rzeczywistej wartości pojazdu. Jednym słowem jest to przedsięwzięcie wysokiego ryzyka, a więc czapki z głów przed tymi, którzy nie obawiają się go. Tym bardziej, że przykład Clica, który debiutował na stoisku DesignForum podczas Poznań Motor Show 2005 nie napawa optymizmem.
Był to jednak reprezentant segmentu tanich samochodów, a nie od dziś wiadomo, że nawet wielkie koncerny zarabiają na nich grosze, bądź dokładają do każdego sprzedanego egzemplarza. Jeśli jednak samochód ma być drogi, cenę musi odzwierciedlać zarówno pakiet techniczny, wyposażeniowy jak i wyjątkowy design.
Rok temu w Kutnie odbył się kolejny konkurs którego byłem jurorem. Wyłonił on kilka ciekawych projektów. Inicjatorzy całego przedsięwzięcia zapowiadali realizację takich aut – przynajmniej wykonanych jednostkowo. Nie zamierzali podejmować produkcji seryjnej.
Osobiście nie byłem wielkim zwolennikiem zaczynania reaktywacji polskiej motoryzacji od współczesnej Syrenki, ale właśnie to ona jako pierwsza zaczęła toczyć się o własnych siłach. Na razie Syrenka znajduje się w fazie mocno prototypowej, więc trudno ją oceniać. Ważne, że powstała i jeździ. Zarówno wygląd jak i sposób poruszania się auta wskazuje, że przed głównym jej twórcą – Andrzejem Stasiakiem - jeszcze mnóstwo pracy.
31-letni szef projektu, dobrze znany w kręgach DesignForum, absolwent Politechniki Łódzkiej po której 4 lata zajmował się Clikiem sam opracowuje wiele elementów. Jego dziełem jest nawet płyta podłogowa dostosowana do gotowych części układu jezdno napędowego pochodzących od jednego z wielkich koncernów. Wstępne porozumienie inwestorów z takim producentem pozwala śmiało patrzeć w przyszłość.
Auto odznaczające się rozstawem osi 249 cm i długością 4m ma poprzecznie ustawiony silnik R4 (1242 cm3) i napęd kół przednich. Po jeździe prototypem jak zwykle miałem sporo uwag, przede wszystkim dotyczących designu i przekazałem je z nadzieją, że zostaną uwzględnione. Współczesna Syrenka musi być rozpoznawalna i urokliwa. Na szczęście czas nie goni, więc wszystko można usprawnić, dać jej ostateczny szlif artystyczny. Należy to uczynić zanim powstanie egzemplarz homologacyjny.
Pojawienie się prototypu Syrenki od razu zwiększyło apetyt inwestorów i aktualnie jest mowa o produkcji 300 egzemplarzy rocznie. Nie wyklucza się jeszcze innej odmiany nadwozia, a następnie realizacji kolejnego projektu.
Właściwie to nie wiadomo czy się cieszyć czy nie, ale Syrenka z Kutna nie jest jedynym realizowanym projektem tego typu. Za sprawą Pana Arkadiusza Kamińskiego z Kanady, który od FSO nabył prawa do marki, powstaje Syrena Meluzyna. Oczywiście na podstawie zdjęć nie powinno się oceniać projektu, ale również i ona nie rzuca na kolana. W obu przypadkach brak tego czegoś co spowodowałoby, że klient powiedziałby – muszę to mieć.
Design powinien być magiczny i niepowtarzalny. Tymczasem przekaz projektu Meluzyna nie jest czytelny; z trudem dopatruję się cech protoplasty. Do tego zaskakuje zamiar użycia silnika 2.5-3.0 litra. Przecież w dobie downsizingu większe samochody napędzane są o połowę mniejszymi jednostkami.
Istnieje też grupa śmiałków, którzy podjęli się stworzenia współczesnej Warszawy. Studenci z wrocławskiej ASP opracowują Wratislavię. Co prawda pod względem wizualnym nawiązuje ona do prac z konkursu „Sen o Warszawie”, ale podobieństwa nie da się uniknąć gdy wzór jest jeden i to o silnym charakterze.
Wratislavia odznacza się doskonałymi proporcjami, natomiast nad detalami warto jeszcze popracować. Pozostaje mieć nadzieję, że ten projekt zostanie doprowadzony do szczęśliwego końca. Jeśli miałaby powstać choćby krótka seria, nie obejdzie się bez zamożnego inwestora. Z dużym prawdopodobieństwem nie będzie to pomoc od naszego Rządu.