Garbus

 

Łukasz Nowicki

Polecam

 

 

Łukasz Nowicki

 "Po październiku ’56, kiedy reżim złagodniał i zaczął dawać paszporty, pojawiły się pierwsze samochody zachodnie. Podsyciło to marzenia o samochodzie, na które Władysław Gomułka (ówczesny władca Polski) patrzył krzywo. Jeden z profesorów tłumaczył nawet  studentom, że robotnicy w USA jeżdżą swoimi samochodami dlatego, że mają daleko do pracy.

 

 Pod koniec lat 50. zaczęli wracać do Polski pierwsi stypendyści, którzy za zaoszczędzone pieniądze kupowali wymarzony, na ogół używany pojazd. Szczytem marzeń był volkswagen (garbus). Do tych szczęśliwców należałem i ja. W roku akademickim 1962/63 byłem na stypendium na Uniwersytecie Princeton (USA). Stypendium obejmowało czesne, miejsce w akademiku, stołówkę oraz sto dolarów miesięcznie kieszonkowego.

 

 Mając około 3 dolarów dziennie nie mogłem dużo zaoszczędzić, ale jednak... Wracałem do Polski przez Brukselę. Tam bez trudu w ogłoszeniach drobnych znalazłem odpowiedniego „garbusa”, który miał już dobrych kilka lat i kilkadziesiąt tysięcy na liczniku, ale samochody te cieszyły się opinią bardzo trwałych. Był koloru wiśniowego. Kiedy poprzedni właściciele zdążyli już dość daleko odejść, zauważyłem, że na tylnym siedzeniu leżał złożony kocyk.

 

 Zacząłem wołać „Kocyk! Zostawili państwo kocyk!”. Właściciele machnęli jednak ręką i odeszli. Kocyk ten ruszyłem dopiero w Polsce. Okazało się, że pod nim była pokaźna dziura w tapicerce. Poza tym był to świetny samochód, dobrze mi służył, lubiłem go do tego stopnia, że pewnego dnia zajechałem nim do urzędu stanu cywilnego, a stamtąd – za kierownicą – wróciłem już żonaty. "

Copyright © by CPM

Sklep:

Partnerzy: